poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Koszty, kosztunia, kosztuńska

Koszty - dziecko diabła. Powód nieszczęść i kataklizmów budżetowych. Takie ładne, miłe, kolorowe i błyszczące, niewinne, pachnące i smaczne. Nikt by się nie spodziewał, że takie niepozorne coś potrafi załatwić twardzieli, największe sknery i niewinne niewiasty. Witajcie w świecie kosztów, świecie pokus!


Zaczyna się niewinnie... a kończy różnie :) Moja historia z wydatkami zaczęła się na poważnie, gdy wyjechałam z rodzinnego domu na studia do duuuużego miasta, w którym czekał już na mnie chłopak, czyli najdroższa pokusa. Ja niewinna, skromna, dziewicza nagle w wielkim mieście, które wcześniej znałam tylko z telewizji. Studia, nauka - wiadomo, ale też miłość i wielkomiejski dobrobyt wkoło. No i właśnie... zaczęło się niewinnie, a potem okazało się, że mam w kieszeni kartę kredytową i limit w koncie oraz przeświadczenie, że "żyje się tylko raz, a co tam, szalejemy!"

Łatwo się domyśleć, że moje koszty przerosły przychody. Żeby nie było, reagowałam na brak funduszy. Poszłam szybko na praktyki, a potem do pracy. Tyle, że zamiast budować swój majątek w tak wczesnym wieku, zaczęłam dorosłe życie od spłacania długów.

Nie żałuję oczywiście tych lekcji, dużo mnie nauczyły. Ale myślę, że taniej byłoby zdobyć tą wiedzę z innego źródła, żeby było mniej chociaż o te góry odsetek. Także droga moja, warto zająć się swoimi kosztami, kosztami swojego życia. Wiele do tego nie potrzeba, wyłącznie samodyscypliny i działania.

Właśnie dzisiaj przejrzałam z mężem nasze comiesięczne zestawienie kosztów. To ważna czynność, dzięki której doskonale wiem, ile wspólnie wydajemy. Wiemy to w skali dziennej, tygodniowej, miesięcznej i rocznej. Po co? Po to, aby wiedzieć czy nasza wanna nie jest zbyt dziurawa. Bo jeśli jest, to znaczy, że się nie bogacimy, że tracimy głupio pieniądze, że donikąd to nas prowadzi.

Zanim przejdziemy do analizy kosztów, musisz w ogóle wiedzieć ile i na co wydajesz.

  1. Zbieraj wszystkie paragony.
  2. Spisuj w dowolnej formie (Exel, programy komputerowe) wszystkie wydatki z paragonów, faktur, do ręki.
  3. Przydzielaj wydatki do takich kategorii kosztów jak: 
  • jedzenie, napoje, kawa (w domu)
  • alkohol (w domu)
  • papierosy
  • wyjścia na miasto (jedzenie i picie na mieście)
  • chemia domowa (proszki do prania, płyn do mycia naczyń)
  • kosmetyki (kolorowe, higieniczne, kosmetyczka, fryzjer)
  • ubrania (swoje, dzieci)
  • leki
  • do domu (meble, naprawy, sprzątanie)
  • dzieci (wydatki specjalne, zajęcia dodatkowe, przybory szkolne, korepetycje, opiekunka)
  • paliwo do samochodu
  • opłaty parkingowe
  • przejazdy (pociągi, autobusy, samoloty)
  • samochody (naprawy, ubezpieczenia)
  • edukacja (szkolenia, książki)
  • rozrywka (kino, teatr)
  • prąd, gaz, woda w domu
  • telefony (komórki, stacjonarny, internet w domu)
  • finansowe (raty kredytów, opłaty, spłaty, ubezpieczenia, IKE, inne)
  • inne - dopisz, jeśli potrzebujesz

Za nami marzec, jest okazja do podsumowania miesiąca. Zaczął się nowy miesiąc - spisuj każdego dnia lub raz na tydzień wszystkie koszty w takim podziale. Dzięki temu dowiesz się:

  • ile w ogóle wydajesz
  • ile potrzebujesz na życie 
  • ile wydajesz na poszczególne elementy życia

Polecam wspólne pochylenie się nad tematem z parterem, mężem. To wspólna sprawa, dlatego nie widzę powodu, aby miała się tym zajmować jedna osoba. Ok, ktoś z Was może notować koszty, ale wspólnie powinniście sprawdzać zestawienia i mieć ich świadomość, potem przychodów, a następnie budżetów, jakimi dysponujecie.

Z kosztami jest też tak, że one wyczuwają ile masz pieniędzy w portfelu. I jakimś dziwnym trafem tyle pieniędzy ile wchodzi, tyle wychodzi. Wiele lat zastanawiałam się nad tym z mężem, jak to się dzieje? Przecież z czasem zarabiamy więcej, więc powinniśmy więcej odłożyć, więcej przeznaczyć na inwestycje. A niestety często kończy się tak, że tyle ile zarabiamy, to tyle w konsekwencji wydajemy. Zaczynając od 2 tys. zł przychodów, a kończąc na kilkunastu czy kilkudziesięciu tysiącach. Ciekawa jestem czy jest tak samo w górnych rejestrach ;)

Na pewno trzeba się nauczyć to kontrolować i trzymać ustalonych budżetów. Przyznasz, że nie zaczynasz jeść więcej, gdy zarabiasz więcej? Owszem, możesz jeść drożej, to prawda. Pytanie, czy trzeba pozbywać się w związku z tym wszystkich nadwyżek? I to jest ta pokusa, pokusa wydawania więcej, bo mam, bo mogę!

Nie odmawiam podnoszenia standardu życia, ale uważam, że należy to zrobić z głową. Sama płacę słono za zbyt duże obciążenia domowego budżetu. Zbyt drogi dom, mieszkanie czy samochód ograniczają, stają się tą przysłowiową złotą klatką. Jesteś uwiązana dużym kredytem za dom, którego ani nie sprzedasz z zyskiem, ani nie wynajmiesz. Masz piękną i drogą złotą klatkę. Jesz na złotych talerzach ziemniaki i cebulę, bo na nic innego Cię nie stać. Ot, kara za pokusy i zbyt wysokie koszty.

Zapytasz mnie pewnie ile powinno być kosztów w poszczególnych pozycjach? Ile i jak wydawać?

Już niebawem napiszę o budżetowaniu, a tymczasem zacznij spisywać swoje koszty. Podsumuj miniony miesiąc i zacznij spisywać koszty w obecnym. Przyjrzyj się zestawieniom, wyciągnij wnioski. Zetnij niepotrzebne, ogranicz co można. Pracuj na liczbach, zaprzyjaźnij się z nimi. Liczby nie kłamią. Pomogą Ci wyjść na prostą! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się ze mną swoją opinią. Dziękuję