„Najważniejsze co możesz dać dziecku, to skrzydła i korzenie”.
Znajoma ostatnio zapytała z uznaniem „A Maks to gra na pianinie?”
Odpowiedziałam pół żartem pół serio „Wiesz, my jesteśmy takimi zakompleksionymi
rodzicami, którzy katują dzieci swoimi niezrealizowanymi ambicjami”. Bo jaki
jest odbiór społeczny tego, że mój niespełna ośmioletni syn od trzech lat
regularnie uczy się grać na pianinie, grać w szachy, tenisa, piłkę nożną,
pływać i angielskiego? A od roku uczy się żeglarstwa? Toż to wyścig szczurów w
czystej postaci! „Zamęczysz dziecko!” itp. itd.
Także ten tego, mam inne zdanie, z którym można się oczywiście nie
zgodzić. Jest ono moje i męża mego, i niech pozostanie. Dzieci nie wyglądają na
przemęczone, a raczej na wysportowane, zdrowe, pewne siebie, obyte i odważne.
Ojciec Andre Agassiego zaczął trenować syna, jak ten był tylko w stanie
utrzymać rakietę. Kiedy w końcu zaczął grać w tenisa, wykonywał codziennie 5000
odbić piłeczki. Mając pięć lat trenował już z profesjonalistami. Tiger Woods
przygodę z golfem rozpoczął gdy jeszcze nie umiał chodzić.
Dlaczego właśnie tak? Zdecydowaliśmy, że w życiu ważny jest sport,
znajomość matematyki, języków i nawyk czytania książek (głód uczenia się). To
są skrzydła ode mnie dla moich dzieci. Tyle mogę dać oprócz bezgranicznej
miłości, wsparcia, zrozumienia i pełnej tolerancji. „Synku będziesz wielkim
człowiekiem” mówiły matki Karola Wojtyły i Franka Sinatry do swoich synów.
Haniu i Maksiu, będziecie wielkimi ludźmi!